Szef ostatnio zakomunikował, że dostaliśmy zlecenie w Małopolsce, w jakiejś małej miejscowości niedaleko Kęt. Szybka sprawa, co prawda remont całej łazienki, ale w czterech to sobie spokojnie w tydzień poradzimy.
Zazwyczaj na wszystkie roboty jeździmy w komplecie, to znaczy szef i trzy jego prawe ręce, jak to zwykle o nas mówi. I to w zasadzie byłoby na tyle, bo więcej ludzi w tej firmie nie ma. 🙂 Tworzymy sobie taką ekipę budowlaną od kilkunastu lat i tak sobie jeździmy po województwie opolskim, po Śląsku, a czasem i Małopolsce, wykonując drobne roboty wykończeniowe – a tu trzeba właśnie jakąś łazienkę wyremontować, a gdzieś indziej wykończyć całe mieszkanie od zera. Nie mamy nawet swojej strony internetowej, co w dzisiejszych czasach może nasuwać pytanie „Jak oni się w ogóle utrzymują?”. 🙂 Ale prawda jest taka, że żyjemy na opiniach – opiniach ludzi zadowolonych z naszych usług, którzy przekazują wizytówkę dalej, a to kuzynowi z Tarnowskich Gór, a to koleżance z Raciborza, albo właśnie cioci z Zasola. I tak się wieść rozchodzi, że na brak zleceń nie możemy narzekać, a nawet możemy sobie pozwolić na robotę trochę dalej, na taką właśnie delegację w oddaleniu.
Miało być szybko i bezproblemowo, a wyszło jak zwykle…
Także właśnie szef zakomunikował, że pracować będziemy w Zasolu, a spać będziemy w Osieku. Mieliśmy jechać tylko na niecały tydzień, to znaczy dokładnie od poniedziałku do piątku. Nie planowaliśmy nawet zostawać na weekend, bo mieliśmy się szybko uwinąć z robotą. Ale jak się okazało, stara instalacja postanowiła stanąć nam na drodze, nieplanowana pęknięta rura i te sprawy, a za tym poszły nieplanowane kolejne trzy dni roboty.
Noclegi mieliśmy niczego sobie. Nawet można powiedzieć, że takie prawie wakacyjne! Szef zaszalał i wynajął nam domek, taki wolno-stojący, jakby przyczepa campingowa. Mieliśmy tam swoją kuchnię, co, oprócz łóżka, jest dla nas podstawą, bo a) lubimy oszczędzać, a b) najbardziej lubimy obiadki naszych żon, a one zawsze dobrze o nas zadbają i przygotują posiłki niemal na cały tydzień. Potem tylko szybko słoik otworzyć, trochę podgrzać, jakiegoś ziemniaka do tego i gotowe.
Tak jak pisałem, robota przeciągnęła nam się jeszcze o kilka dni, ale i tak nie chcieliśmy w delegacji zostać na weekend. Woleliśmy jednak zajechać do domu, wypocząć z rodziną i uzupełnić obiadowe zapasy. 🙂 Pogoda zresztą trochę nie dopisywała. Może następnym razem, jak dostaniemy kolejne zlecenie w okolicy, to zostaniemy na sobotę i niedzielę, ściągniemy nasze rodziny i pozwiedzamy, bo z tego, co od ludzi można usłyszeć, to w okolicy jest bardzo dużo do zobaczenia.
– Czesław, okolice Kędzierzyna-Koźla
Masz pytania albo chcesz zarezerwować nocleg? Skontaktuj się z nami!
Komentowanie zostało wyłączone.