Delegacja przez przypadek w Zatorze

Wyjazd z firmy jak mini wakacje u rodziny

W Zatorze to znalazłam się przez przypadek. Właściwie to nie Zator, tylko Osiek, ale to blisko, rzut beretem. A znalazłam się tam dlatego, że Anka, taka znajoma z pracy, postanowiła się rozchorować. W poniedziałek rano szef wezwał mnie do siebie i mówi, że właśnie ta Anka, która była w delegacji gdzieś w Małopolsce, na weekend przyjechała do domu, ale wzięło ją jakieś przeziębienie, takie lekkie co prawda, ale kilka dni pracować nie będzie mogła. No i zapytał, czy na tę chwilę mogłabym za nią pojechać, bo dziewczyny potrzebują tam jeszcze kogoś do pracy. Na początku to nie chciałam jechać, ale potem sobie to przekalkulowałam, że dziewczyny, które tam są, pojechały samochodem służbowym, a ja bym musiała dojechać na własną rękę. I tak sobie przeliczyłam stawkę za podróż służbową własnym autem i wyszło, że całkiem nieźle to się opłaca. Już pomijam wypłacanie za nadgodziny, czy tam diety, ale zawsze jakiś dodatkowy grosz do kieszeni wpadnie. A może jeszcze na koniec miesiąca jakaś premia, że taka chętna do roboty jestem i zawsze można na mnie liczyć. 😉 😛

 

Nie hotel, a jednak gwiazdki mogę przyznać!

Najpierw jak usłyszałam nazwę, że to jakieś noclegi, a nie hotel, i to jeszcze w miejscu, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam, to pomyślałam sobie „Nie no, szefie, szanujmy się, trzy gwiazdki to by wypadało tak minimum!”. Ale wiadomo, każdy próbuje zaoszczędzić, trochę faceta rozumiem. No to zgodziłam się, bo to tak chyba na dwa, góra trzy dni, bo jak Anka wyzdrowieje, to sobie tam z powrotem dojedzie.

Jak przyjechałam do nich w poniedziałek po południu, to zdziwiłam się nieźle, bo przywitały mnie… ogniskiem! Tego to się nie spodziewałam. W zasadzie to całe te noclegi wyglądały, jakby się było u kogoś w domu, u jakiejś cioci w odwiedzinach. Taki właśnie rodzinny klimat, ogródek, miejsce na ognisko i jakieś ławeczki. Tylko ludzi trochę więcej, bo takich jak my, na wyjeździe z firmy, to tam właśnie było więcej. Ale my siedziałyśmy we własnym sosie i całkiem miły był ten wieczór. A na drugi dzień, jak już praca była wykonana, to pojechałyśmy sobie nad takie jezioro, gdzie można było wypożyczyć rowerki wodne i pobiwakować trochę na brzegu. Też fajnie, nie powiem. Inaczej sobie wyobrażałam służbowy wyjazd. Myślałam, że tak bardziej służbowo, czy oficjalnie będzie. Nie spodziewałam się takiego luzu i miłej atmosfery. 🙂 Także jak następnym razem szef będzie chciał znowu na jakieś zastępstwo mnie wysłać, to ja się na to piszę, bo dobrze na tym wyszłam. 🙂

– Magda, Warszawa

 

Masz pytania albo chcesz zarezerwować nocleg? Skontaktuj się z nami!

Komentowanie zostało wyłączone.